Wnuczka guru jogi BKS Iyengar: Dziadek mówił mi "przyjdź i ćwicz każdego dnia. Nigdy nie radził: przestań pić, palić"

Mojemu wujkowi pierwsza urodziła się córka i bardzo się zmartwił. Mój dziadek BKS Iyengar, pouczył go, że to przecież fantastyczny znak - on też miał pierwszą córkę. Dorastałam w przeświadczeniu, że nawet lepiej urodzić się kobietą niż mężczyzną - mówi wnuczka guru jogi BKS Iyengara, kontynuatorka jego nauk, Abhijata Sridhar Iyengar.

Podobno jako dziecko bałaś się jogi. To prawda?

Nie nazwałabym tego strachem. Ale rzeczywiście joga mnie nie pociągała, wydawało mi się, że to nie moja bajka. A nawet trochę mnie onieśmielała, jakoś się jej wstydziłam. Mieszkałam wtedy w Madrasie, ponad tysiąc kilometrów od Puny, gdzie żył i nauczał mój dziadek. Odwiedzałam go z rodzicami tylko w lecie, kiedy jego instytut był zamknięty, nie chodziłam więc na żadne lekcje. Z tamtego okresu pamiętam tylko kilka zdjęć dziadka w asanach.

ARCHIWUM PRYWATNE

Wielu ludzi obawia się jogi, czuje, że jej nie sprosta. Jak to się stało, że przekonałaś się do praktyki?

Gdy ukończyłam szkołę, postanowiłam pójść do college’u w Punie. Byłam ciekawa, o co chodzi w tej całej jodze, której mój dziadek uczył ludzi z całego świata. Kiedy miałam 17 lat, pierwszych lekcji udzieliły mi jego dzieci – ciocia Gita i wujek Prashant. Ćwiczyłam z nimi sześć dni w tygodniu przez pięć lat. Asany przychodziły do mnie stopniowo. Każda pozycja to była walka. Wciągnęłam się.

W międzyczasie ukończyłam bioinformatykę na Uniwersytecie w Punie, myślałam o studiach doktoranckich. Chciałam je połączyć z poranną praktyką jogi, ale moja promotorka się nie zgodziła – powiedziała, że muszę być na uczelni od rana do popołudnia.

Stanęłam więc przed trudnym wyborem. Postanowiłam zrobić sobie rok przerwy na pracę w instytucie, a potem zdecydować, co dalej. Ta przerwa nigdy się nie skończyła. Od tamtej pory joga i ja jesteśmy razem.

ARCHIWUM PRYWATNE

Ile godzin dziennie ćwiczysz?

Ranki zaczynam od trzech godzin indywidualnej praktyki. Popołudniami prowadzę zajęcia w instytucie, również medyczne. W weekendy czasem też, jeśli dzieci mnie nie potrzebują – córka ma pięć lat, synek dziewięć miesięcy, właśnie ucina sobie drzemkę.

Czytaj też: Wycisza, zwiększa odporność na stres

Co joga wniosła do twojego życia?

Guruji, czyli guru, powiedział mi kiedyś: „Życie płynie z taką samą siłą jak rzeka Amazonka. Ty musisz być równie dynamiczna”. Na życie mościmy się w wygodnych skorupkach. Robimy to, z czym czujemy się komfortowo, i nie jesteśmy otwarci na nowości.

Nawet jeśli twierdzimy, że jesteśmy odważni, to gdy na naszej drodze pojawia się coś trudnego, próbujemy tego uniknąć, tak działa ludzki mózg.

Mistrz Patańdżali pisał w starożytnych sutrach jogi o tym, że przywiązujemy się do tego, co daje nam szczęście, a oddalamy od siebie to, co nas zasmuca.

Dlatego tak trudno wstać rano w środku zimy i zmusić się do praktyki jogi, choć wiesz, że w perspektywie tygodni przyniesie ci to pozytywne rezultaty. Nauczyciele jogi Iyengara pomagają się przełamać.

ARCHIWUM PRYWATNE

A tobie dziadek pomógł się przełamać?

Och, wielokrotnie! Kiedyś pojechaliśmy z rodziną na piknik nad jezioro Mulshi na obrzeżach Puny. Pora deszczowa, piękny czas, wzgórza pokryte soczystą zielenią. Guruji zobaczył wodospad, zatrzymał samochód.

Kiedy siedzieliśmy ze stopami zanurzonymi w wodzie, Guruji zawołał do mnie: „Zrób sirsasanę z tyłem głowy opartym o pagórek, z którego spływa wodospad”. Dopiero co zaczęłam praktykować stanie na głowie. Potrafiłam zrobić sirsasanę tylko między dwiema kolumnami w instytucie. Pagórek był nierówny, nie miałam przestrzeni na ręce, a powierzchnia była wilgotna, pokryta roślinami.

Czytaj też: Najstarsze joginki świata

Powiedziałam dziadkowi: „To niemożliwe”. A on na to: „Co? Dlaczego nie?”. „Nie dam rady, boję się”. Powiedział, że ktoś mnie podtrzyma, a delikatny strumień wody spadającej po plecach nauczy mnie czegoś nowego w tej asanie. Ale ja dalej upierałam się, że nie. Guruji musiał mieć już dość i powiedział: „Jeśli nie ty, to ja to zrobię”. I wtedy nie miałam już wyjścia. Podeszłam pod pagórek, ciocia mnie przytrzymała, zrobiłam sirsasanę. To było cudowne doświadczenie. Ale po drodze przeżyłam strach przed poślizgnięciem się, upadkiem, porażką, nowością. Czułam się niepewnie i nie wierzyłam w siebie. Guruji dał mi tę pewność.

Niektórzy są z natury elastyczni, silni, asany nie stanowią dla nich kłopotu. Czy joga wtedy ich czegoś uczy?

Bywa, że taki naturalnie rozciągnięty uczeń czuje się ze sobą doskonale, bo umie dobrze wykonać pozycje. Wtedy blokuje swoją wrażliwość na to, co się dzieje, przestaje się obserwować. Jeśli zakładasz, że potrafisz świetnie wykonać jakąś asanę, jesteś zgubiona – twój mózg jest zamglony, nie jesteś otwarta na teraźniejszość.

Praktyka asan, pozycji i pranajamy – pracy z oddechem – jest kluczowa, bo kotwiczy cię w teraźniejszości. Uczy cię bycia tu i teraz, bycia obiektywną wobec siebie, widzenia rzeczywistości. Kultywuje w tobie sztukę bycia świadomym. To wszystko dzieje się przy okazji fizycznych ćwiczeń. Asana jest konkretna, dlatego łatwiejsza do zrozumienia.

ARCHIWUM PRYWATNE

Guruji uświadomił nam, że używamy ciała, które jest konkretną formą, by jednocześnie pracować z abstrakcyjnym umysłem. Nie da się wyobrazić sobie świadomości, emocji, podjąć decyzji tylko na poziomie mentalnym – że oto będziesz lepszym człowiekiem, będziesz bardziej kontrolować swoje emocje. By tak się stało, musisz doświadczyć fenomenu transformacji, który ogarnie cię w całości. B.K.S. Iyengar nauczał, jak przez asany i pranajamę możemy to osiągnąć.

Pamiętasz konkretne osoby, którym joga pomogła w takiej transformacji?

Dziesiątki! Na poziomie fizycznym, mentalnym, emocjonalnym.

To opowiedz.

Pewna kobieta, matka dwojga dzieci, cierpiała na tak dojmujący ból pleców, że nie mogła się poruszać. Guruji pracował z nią na zajęciach medycznych. Powiedział mi wtedy: „Niby patrzysz teraz na jedną osobę. Ale jeśli jej pomogę, odczuje to cała rodzina – dzieci, mąż, cały dom”. Teraz widuję ją, jak jeździ na rowerze.

PRENUMERATA "WYSOKICH OBCASÓW" W SUPER CENIE - KUP TUTAJ

Inna kobieta zgłosiła się do nas z zawrotami głowy. Lekarz orzekł, że ból promieniuje z kręgosłupa, zrobiono jej prześwietlenie, rezonans, przeprowadzono całą medyczną diagnozę. I nic. Przyszła do instytutu w kołnierzu ortopedycznym. Po kilku pozycjach Guruji stwierdził, że jej problem nie ma związku z kręgosłupem, tylko z umysłem. Powiedział mi, że mam z nią porozmawiać. Po zajęciach, gdy sala opustoszała, podeszłam do niej i zagadałam po przyjacielsku. W trakcie rozmowy nagle się załamała. Zaczęła płakać. Okazało się, że miała problemy małżeńskie. Była w depresji. Jej nerwy były tak zszargane, że nie potrafiła nawet utrzymać noża, by pokroić synowi owoce do szkoły na drugie śniadanie.

Po dwóch latach regularnych zajęć w instytucie ta kobieta stoi na własnych nogach, zarabia na rodzinę, opiekuje się synem. Jest niezależna, nie mieszka już z mężem, nie czuje zawrotów głowy. To ogromna przemiana.

Widziałam też pary, które żyły w niezgodzie i po rozmowach z Gurujim zaczynały dostrzegać perspektywę drugiej strony. I inne pary, które nie mogły począć dziecka – czasem miały medyczne uzasadnienie, innym razem lekarze nie byli w stanie wskazać przyczyn. Widziałam, jak po regularnej praktyce kobiety zachodziły w ciążę.

Twój dziadek pomagał też uzależnionym.

Guruji mówił im tylko: „Przyjdź i ćwicz każdego dnia, obiecaj mi to”. Nigdy nie radził: przestań pić, palić. Mówił: „Po prostu bądź i ćwicz”. Z czasem ta osoba zaczynała interesować się praktyką i naturalnie wyrastała z nałogu. Nie musiała go porzucać. Myślę, że praktyka poprawiała samopoczucie tych ludzi na tyle, że pragnienie, by sięgnąć po używki, po prostu ustawało.

ARCHIWUM PRYWATNE

Nie obraź się, ale to wszystko brzmi trochę naiwnie, jakby joga mogła być lekarstwem na wszystko.

Nie jest, absolutnie. Widziałam też kobiety, które mimo praktyki w ciążę nie zachodziły, ludzi, których problem nie znikał.

Niektórzy wierzą, że joga może wyleczyć z raka, ja tak nie twierdzę. Na pewno jednak znacząco poprawia jakość życia osób chorych, które co roku się do nas zgłaszają. Odpowiednie pozycje stymulują krążenie krwi i energii w taki sposób, że lepiej dociera do zainfekowanego miejsca.

Joga nie jest odpowiedzią na wszystko. Nie jest obietnicą, ale szansą – stwarza możliwość, by zwalczyć problemy z tarczycą, kolanem, plecami, kostkami, migrenami, ciśnieniem krwi, sercem, czymkolwiek. Tym, którym nie uda się pokonać choroby, też przyniesie dobro. Pozwól, że znów zacytuję dziadka: „Joga leczy, co można uleczyć, i uczy cię, jak przetrwać to, czego uleczyć się nie da”.

To dziadek wymyślił twoje imię.

Tak. Byłam pierwszą i, jak się później okazało, jedyną wnuczką, którą miał. Reszta to chłopcy. Kiedy się urodziłam, pracował nad książką, która później stała się kultowa – „Światło jogi”. Moje imię wybrał z sutr, oznacza „klejnot bez skazy”, kryształ, który wszystko odbija. Mistrz Patańdżali mówił, że nasza świadomość powinna być właśnie taka.

Ćwiczyłaś z Gurujim indywidualnie?

Nie praktykowaliśmy za zamkniętymi drzwiami, tylko w hallu w instytucie, ze wszystkimi. Ale miałam to szczęście, że poświęcał mi szczególną uwagę i często mnie instruował.

Był surowy, mówił ci: „Jesteś leniwa, nie chce ci się, chcesz się wywinąć”. Ty też taka jesteś dla uczniów?

Surowość to takie powierzchowne słowo w tym kontekście. Kiedy Guruji był dla mnie – jeśli tak chcesz to nazwać – surowy, sprawiał, że byłam odważna, pewna siebie, uczciwa wobec siebie.

Był surowy, gdy musiał, i ja staram się działać podobnie – jeśli widzę, że ktoś potrafi coś zrobić, ale nie wykonuje pozycji z powodu strachu, braku wiary w siebie lub lenistwa, dodaję mu odwagi. Guruji był wspaniałym człowiekiem. Świetnie bawiliśmy się w jego towarzystwie. Kiedy on był obok, nigdy nie było ciemno. Tęsknię za nim.

Na jednej z konwencji jogicznych powiedziałaś: „Nie jesteście tu po to, by uczyć się ode mnie. Będziecie się uczyć od siebie za moim pośrednictwem”. Co to znaczy?

Przedmiotem jogi nie są tylko znaki, których trzeba się nauczyć jak na matematyce, fizyce czy chemii. Chociaż Guruji wniósł naukowe podejście do jogi, to sięga ona daleko poza naukę – to również filozofia i forma sztuki. Taki konglomerat. Opanowanie technicznych detali albo zrobienie zapisków z tego, co mówię, nie zagwarantują, że będziesz lepszym uczniem. To, czego uczę, jest dobre dla tej osoby w tym określonym momencie.

Ta sama pozycja wykonana przez nią wieczorem czy o innej porze roku może przynieść inny skutek.

Na konwencjach pojawiają się ludzie starsi ode mnie, którzy zaczęli praktykować jogę, jeszcze zanim się urodziłam.Niektórzy uczyli się u mojego dziadka lub wuja. Chcę im powiedzieć: nie stoję tu przed wami dlatego, że wiem więcej, chcę tylko podzielić się z wami tym, czego nauczyłam się od Gurujiego, tak byście doświadczyli swojego ciała, umysłu, czasu. Doświadczenia nie da się nauczyć. Mogę tobą w jego zdobyciu tylko pokierować.

Tradycyjnie jogi uczono w relacji: guru – uczeń. Wtedy rzeczywiście można odpowiadać na jego konkretne potrzeby. Jak to się ma do współczesnych zajęć, gdy na sali jest kilkanaście, kilkadziesiąt albo, jak na twoich konwencjach, kilkaset osób?

Jak już ci wcześniej wspomniałam, piękno jogi Iyengara polega m.in. na tym, że Guruji uczynił z niej naukę. Podobnie jak wzory matematyczne, sutry Patańdżalego są prawdziwie niezależnie od czasu i miejsca, nie podlegają interpretacji, np. sutra: „Joga jest powściągnięciem zjawisk świadomości”.

Dlatego kiedy stoję przed dwustoma osobami, pomagam im tylko połączyć się ze sobą w nadziei, że będą to połączenie rozwijać. To działa trochę jak sieć komórkowa, która stwarza możliwość kontaktu, ale rozmowy, które dzięki niej się toczą, zależą już od uczestników konwersacji.

Wydaję polecenia, byś zrozumiała podstawy, ramy standardów, drogę, która jest przed nami. Nie jestem guru. W takiej sytuacji nie nazwałabym się nawet nauczycielką, jedynie – instruktorką.

A w Punie jesteś dla kogoś guru?

W żadnym razie! Nie jestem do tego zdolna. To słowo, niestety, nie ma odpowiedniego tłumaczenia na język angielski, a oznacza „tego, kto zabiera cię z ciemności do światła”. Jeśli uczę cię stawać na głowie, nigdzie cię nie zabieram, tylko uczę cię stać na głowie. Kropka. Nie widzisz siebie jaśniej tylko z tego powodu.

Nie myśl też, że sam przedmiot, którym się zajmujesz, czyli joga, automatycznie uczyni cię guru. Równie dobrze guru może być nauczyciel fizyki, jeśli uczy studenta, jak żyć, jak reagować, jak się zachowywać. W swoim życiu poznałam tylko jednego guru, mojego dziadka. Pewnie istnieją inni, ale ja nie miałam okazji ich spotkać. To wyjątkowe postacie. Bardzo rzadkie.

To kiedy można o kimś powiedzieć, że nim jest?

Wiesz, że Yehudi Menuhin przyjaźnił się z Gurujim? Skrzypek był jego wiernym uczniem. B.K.S. Iyengar uczył też Aldousa Huxleya, a królową Belgii Elżbietę poinstruował, jak stać na głowie, kiedy miała 85 lat. Tak, uczył wiele znanych osób.

Kiedyś Yehudi Menuhin sprezentował Gurujiemu zegarek z dedykacją: „Dla mojego najlepszego nauczyciela skrzypiec”. Jak to wytłumaczysz? Przecież Guruji nie uczył go gry na żadnym instrumencie.

Może był dla niego inspiracją?

A ja myślę, że to, czego go nauczył – jak przez asany otworzyć swoje ciało i umysł – Menuhin wykorzystał, by połączyć się z uniwersalną energią. Guruji sprawił, że skrzypek stał się bardziej wrażliwy, świadomy, co przełożyło się na jego zjednoczenie z muzyką.

Jeśli przyjąć, że ciało to twój hardware, to joga pracuje na hardware, ale ma potencjał, by zmienić także twój software. Przekalibrować go. I jeśli ktoś potrafi dać ci ten nowy software, to jest guru.

Joga kiedyś była zarezerwowana dla mężczyzn. Czytałam, że twój dziadek nie był na początku przekonany do nauczania kobiet.

Wręcz przeciwnie!

Przecież on otworzył jogę dla kobiet! Na początku XX wieku rzeczywiście zgodnie z tradycją uważano, że joga to męskie zajęcie. Nieporozumienie w tym względzie zaszło w średniowieczu. W starożytności praktykowały również joginki. Przecież Sziwa pierwszej lekcji jogi udzielił Parwati, swojej żonie, czyli kobiecie. Całe szczęście dziadek ponownie otworzył praktykę dla wszystkich.

Najstarsza joginka na świecie twierdzi, że to dzięki niej.

Kto taki?

Tao Porchon-Lynch urodzona w Puduććeri [ang. Pondicherry]. Ma dziś 99 lat i wciąż prowadzi zajęcia w Nowym Jorku. Opowiada, że przyjaźniła się z twoim dziadkiem i to ona namówiła go do nauczania kobiet.

Czekaj, gdzieś rzeczywiście czytałam historię o jakiejś 90-latce, która twierdzi coś w tym stylu. Ale to nieprawda. Dziadek uczył się jogi w Majsurze u Krishnamacharyi przez dwa lata. W 1937 roku, kiedy miał 18 lat, wysłano go do Puny – w tamtejszym klubie specjalnie poproszono o oddelegowanie do nich młodego chłopca, przy którym kobiety czułyby się bezpiecznie.

Ćwiczyły ubrane w tradycyjne sari, takie upinane między nogami, które wygląda prawie jak spodnie. Zatem Guruji uczył kobiety od zawsze. Również swoją żonę, córkę i mnie. Ciocia Gita napisała książkę „Joga doskonała dla kobiet”, w której pokazuje różne pozycje przydatne przy dojrzewaniu, menstruacji, w kolejnych trymestrach ciąży, przy porodzie, laktacji czy podczas pokwitania.

Czułaś się kiedyś dyskryminowana z powodu swojej płci?

Całe szczęście nie. W Indiach w wielu rodzinach wciąż się wierzy, że jeśli małżeństwu pierwszy urodzi się syn, to dobry znak, a córka – to zły. Mojemu wujkowi pierwsza urodziła się córka i bardzo się zmartwił. Guruji pouczył go, że to przecież fantastyczny znak – on też miał pierwszą córkę. Dorastałam w przeświadczeniu, że nawet lepiej urodzić się kobietą niż mężczyzną.

Muszę ci się do czegoś przyznać.

Słucham.

Chodzę na jogę w stylu Vinyasa. Byłam na dwóch zajęciach jogi Iyengara i nie odnalazłam się. Plątałam się w tych wszystkich przyrządach: paskach, ławkach, poduszkach, klockach. Po co tego tyle, skoro twój dziadek mówił, że to ciało jest najważniejsze?

Ćwiczysz bezpośrednio na podłodze?

Na macie.

Czyli matę akceptujesz. Dlaczego?

Nie wiem. Dla wygody?

Zgodnie z tym, co mówisz, nawet mata jest zbędna. Wielu ludzi zarzuca, że w jodze Iyengara chodzi o przestawianie mebli. W takim razie mata to dywan (śmiech). To pierwsza część mojej odpowiedzi. A teraz druga: masz kogoś starszego w rodzinie?

Tak.

Jeśli ta osoba nie będzie mogła chodzić, podasz jej rękę?

Oczywiście.

Albo laskę, balkonik, wózek?

No tak.

To tylko pomoc, prawda? Tak jak przyrządy w jodze Iyengara. Nie są dekoracją, tylko pomocną dłonią, którą wyciągnął do uczniów mój dziadek. Przecież on tych przyrządów nie potrzebował! Kiedyś Guruji był z wizytą na lekcjach jogi, na których uczono akurat ardha chandrasany, pozycji półksiężyca. Kiedy wszyscy uczniowie się skłaniali, zauważył, że jeden z nich stoi nieruchomo. Miał tylko jedną nogę. Guruji przestał instruować zebranych i zawołał go na scenę. Powiedział: „Joga jest dla wszystkich”. Użył przyrządów i pomógł mu wykonać półksiężyc na tę stronę, gdzie nie miał nogi.

Czyli przyrządy nie są wyrazem dążenia do perfekcji?

Raczej do optimum. W pozycji musisz być stabilna i odczuwać z niej przyjemność, nie może być w tym gorączkowej walki, bo wtedy pracujesz na nieodpowiedniej energii. Wysiłek musi się skończyć, a ty musisz być spokojna, inaczej twój umysł zostanie przez niego zaabsorbowany.

Przyrządy w jodze wyrosły ze współczucia Gurujiego – kiedy zauważał, że uczniowie nie umieją osiągnąć klasycznej pozycji albo kosztuje ich to za dużo, zastanawiał się, jak im pomóc.

Co zrobię, jeśli moja babcia nie może zobaczyć zachodu słońca, bo nie potrafi chodzić? Wezmę wózek i jej go pokażę. Na tej samej zasadzie: nie potrafisz stanąć na głowie pośrodku sali? Oprzyj się o ścianę. To pomoc, która pozwala osiągnąć to, czego nie osiągniesz sama. Wtedy możesz doświadczyć radości, wzrostu, korzyści, jakie daje asana. Sto lat temu musiałabyś płynąć do Indii kilkadziesiąt dni, teraz możesz wsiąść w samolot. Przyrząd też sprawia, że coś jest dla ciebie dostępne.

Coś jeszcze ci się nie spodobało?

Jeśli mam być szczera, to tak. Statyczność.

Widocznie na takie zajęcia trafiłaś.

Ale joga Iyengara to pełna kuchnia: włoska, meksykańska, amerykańska i hinduska, wszystkie smaki.

Guruji uczył skoków, suri namaskar – powitań słońca – trudnych pozycji równoważnych, które dziś nazywa się power jogą.

Często na początku musisz obudzić ciało, rozruszać je przez ćwiczenie sekwencji. Z czasem, na poziomie średnim i zaawansowanym, uczeń zaczyna rozumieć, że bardziej wartościowe niż powtarzanie asan jest pozostanie dłużej w jednej pozycji. Zaawansowany student jest spokojny.

Kiedy można powiedzieć, że ktoś naprawdę opanował jogę?

Nie wiem. Wszyscy jesteśmy w drodze. Nikt nie opanował wszystkiego. Tylko Guruji.

Nie jesteś czasem zmęczona niesieniem jego dziedzictwa?

Nie. O to chodzi w parampara, przekazie. Podajesz dalej, by następne pokolenie mogło posmakować chwały tego, czego ty spróbowałaś. Guruji dał nam wszystkim tak wiele. Świat powinien wiedzieć, że kiedyś był na nim taki cudowny człowiek, który zmienił życie milionów ludzi.

To twoja misja, by o nim mówić?

Misja? Nie cenię tego słowa. To mój obowiązek i odpowiedzialność.

W dniach 3-6 maja 2018 r. Abhijata Sridhar Iyengar poprowadzi Wschodnioeuropejską Konwencję Jogi Iyengara w Krakowie

Abhijata Sridhar Iyengar wnuczka Iyengara Fot. Archiwum Prywatne

Abhijata Sridhar Iyengar – bioinformatyczka, joginka, wnuczka guru B.K.S. Iyengara, który rozpropagował praktykę jogi na Zachodzie. Od 16. r.ż. praktykuje jogę. Naucza w Ramamani Iyengar Memorial Yoga Institute w Punie w Indiach. Prowadziła zajęcia razem z Gurujim, od lat uczy na warsztatach jogi na całym świecie, m.in. we Francji, Hiszpanii i Włoszech

 

Wysokie Obcasy

Maria Hawranek

28 kwietnia 2018